sobota, 16 października 2021

Jak to jest być studentem UW, dobrze? - czyli poradnik jak przeżyć na uczelni mając ASD

     Jak to jest być studentem UW, dobrze? Moim zdaniem, to nie ma tak, że dobrze, czy niedobrze. Wielu ludzi pyta mnie o to samo, ale jak ty sobie tam radzisz? Skąd czerpiesz tę chęć do życia? Jak radzisz sobie w Warszawie? Oto więc będzie krótki, naprawdę krótki poradnik dla ludzi na spektrum autyzmu jak radzić sobie na Uniwersytecie Warszawskim i ogólnie jak przeżyć Warszawę i nie przyjechać w trumnie.

    Pierwszą rzeczą jest to, byś miał dobry akademik. Najlepsze akademiki na UW to DS4 "Zamenhof" i DS6 "Radomska". Te dwa akademiki dostają osoby z niepełnosprawnościami i "Erazmusy" (studenci z wymiany zagranicznej), więc będzie stosunkowo cicho, standardy życia są tam wyższe (oddzielne łazienki, kuchnie), więc nie będzie potrzeby chodzić do wspólnej łazienki na korytarzu, a na dodatek można podszkolić swój angielski rozmawiając z ludźmi z zagranicznej wymiany. Na dodatek przy DS4 (tam gdzie mieszkam ja) jest Biedronka, więc możemy zawsze uzupełnić zapasy jedzenia.

Twój nowy dom. Polecam się zaprzyjaźnić.

    Drugą rzeczą jest to, byś nigdy nie zapuszczał się na Pragę, zwłaszcza Pragę-Północ. Zdarzają się tam najgorsze przestępstwa. Do niebezpiecznych miejsc, których warto unikać należą również Wola (można dostać "w ryj") i okolice wszelkich dworców nocami (kieszonkowcy). Na szczęście nie miałem złych doświadczeń osobiście, ale wszystkie powyższe informacje pochodzą od rodowitych Warszawiaków i są zamieszczane na różnych fanpage'ach na FB, więc raczej wierzę, że to co piszą, to prawda.

Kto zna Antka, czuje mojrę, ale jeden nie znał jej... I naraził się dlatego na dintojrę, skończył się z przyczyny tej...

    Warto również ściągnąć sobie apkę Jakdojade. Jest to chyba jedna z najbardziej pomocnych apek dla osób w spektrum próbujących samemu poruszać się po Warszawie, razem z Mapami Google. Wtedy jest pewność, że się nie zgubimy w środku miasta, zakładając że telefon mamy w pełni naładowany i nigdy nam się nie rozładuje.

    Kolejną sprawą jest to, że z jednej strony warto chodzić do klubów z ludźmi z roku (integracja, możliwość lepszego poznania ludzi), ale z drugiej, minusy przewyższają plusy (chodzi zwłaszcza o problemy sensoryczne), więc nie polecam osobiście clubbingu jako sposobu rozrywki dla osób w spektrum. (Karaoke w Norze to wciąż jednak jedna z lepszych rzeczy, osobiście kocham)

Najcudowniejsza studencka miejscówka, zwłaszcza ze znajomymi.

    Jeśli chodzi o jedzenie, to jedzenie najłatwiej jest odgrzać z tanich dań kupionych w Carrefourze i zupek chińskich (typowo studencko), ewentualnie w bistro WDiB (bądź swojego wydziału). Wychodzi stosunkowo tanio i smacznie, więc warto. Na dodatek nie nadwyręży nam to studenckiego budżetu w dużym stopniu, więc spokojnie da się na tym wyżyć.

    Warszawa jest niestety głośna. I jasna. I śmierdzi żarciem z knajp na każdym rogu. I tak jak bardzo bez sensu byłoby chodzić ze spinaczem na nosie, tak np. dźwięki przejeżdzających i zatrzymujących się nieustannie tramwajów i autobusów, tłumów na ulicach, oraz ciężarówek antyaborcyjnych, idzie wygłuszyć sobie za pomocą słuchawek z noise cancellingiem. Jest to jednorazowy wydatek około 400-1000zł w zależności od naszego budżetu. Te za 400zł już robią świetna robotę, i osobiście posiadam takie słuchawki, a nawet miałem okazję je wcześniej recenzować. Polecam sobie je kupić, choćby pod linkiem tutaj.

Nie, serio, warto, dla Twojego świętego spokoju.

    Jak widać więc, Warszawę da się przeżyć, i nie przyjechać w trumnie. Wystarczy chcieć i umieć. Zresztą - studenci to najbardziej pomysłowe stworzenia ever, więc zawsze sobie poradzą. Niezależnie od neurotypu. Ja już nie mogę się doczekać kolejnego tygodnia studiów - pierwszy był naprawdę spoko. Rozmyślałem również nad założeniem konta na TikToku z neuroróżnorodnym contentem, i chyba takie założę. Do zobaczenia więc, albo tutaj, albo na TikToku. Jeszcze zobaczymy.

poniedziałek, 11 października 2021

Recenzja słuchawek Sony WH-CH710N z noise cancellingiem

    Dzisiaj kupiłem sobie słuchawki z noise cancellingiem. Czasami trzeba uszczuplić i tak skromny studencki budżet, by nie oszaleć w ferworze studenckiego życia. Podobno noise cancelling czyni cuda dla autystyków, więc postanowiłem sobie samemu to sprawdzić kupując słuchawki Sony WH-CH710N.

    Słuchawki owe kosztowały mnie 400zł, ale pewnie nieco taniej znajdziecie je pod linkiem tutaj. Nie jest to więc cena zaporowa dla większości ludzi, chociaż dla typowego studenta to może się jednak wydawać nieco dużo. Gdyby to było dla mnie mało, to bym kupił sobie Bose'y za 1000zł czy coś, więc dla studentów to jednak jest dużo.

Takie o słuchawki.

    W kartonie ze słuchawkami dostajemy absolutne minimum rzeczy które z takimi słuchawkami się dostaje. Oszczędzając pieniądze oszczędzamy na etui, oszczędzamy na jakimkolwiek pokrowcu, ochronie słuchawek, czy innych premium rzeczach. Oszczędzamy nawet na jakości plastiku, który nie jest jakiś niesamowicie premium klasy. Dostajemy za to całkiem wygodną parę nauszników, które wygodnie leżą na uszach, oraz noise cancelling rodem ze słuchawek premium od Sony. W pudełku znajdziemy też kabel USB-C do ładowania oraz jacka 3.5mm.

    Połączenie ze smartfonem czy komputerem jest niesamowicie proste, i sprowadza się do podłączenia słuchawek do urządzenia poprzez Bluetooth, NFC, lub kabel jack. Łączenie przez Bluetooth jest niesamowicie wygodne i proste, wystarczy wybrać odpowiednią opcję w menu Bluetooth naszego smartfona. Przy opcji NFC, połączenie słuchawek jest jeszcze prostsze, przykładamy telefon do loga NFC wyrytego z boku słuchawek, a połączenie nawiązuje się automatycznie. Na laptopie z kolei nie udało mi się zmusić połączenia Bluetooth do działania, więc podłączyłem do niego słuchawki kablem jack.

Jest Bluetooth, jack oraz NFC.

    Słuchawki grają naprawdę przyzwoicie, mamy tutaj typowo neutralny dźwięk, bez dominacji basów, dźwięków średnich, ani wysokich, wszystkiego jest tu po trochu. Noise cancelling z kolei, jest czymś genialnym, i głównym powodem dla którego kupiłem te słuchawki. Słuchawki te podczas odtwarzania muzyki wygłuszają większość dźwięków z zewnątrz, do tego stopnia, że będąc w autobusie powrotnym do akademika, słyszałem tylko piosenkę Rotary - Na jednej z dzikich plaż (bo to sobie puściłem w drodze powrotnej). Nie było słychać rozmów, odgłosów jazdy autobusu, czy otwierających się drzwi. Znacznie pomaga mi to z moją nadwrażliwością na dźwięk, pozwalając kontrolować mi hałas i mieć jedno źródło owego hałasu.

Sam z Atypowego nosił nieco droższe, ale te też spełniają swoją funkcję, nie nadwyrężając studenckiego budżetu.

    Nie narzekam, gdyż zakup był trafiony. Cel miałem jeden, i został on zrealizowany - przyzwoity noise cancelling. Jeśli ktoś też chce takie słuchawki, to dostępne są pod linkiem tutaj w gustownym kolorze czarnym. Istnieje też wariant niebieski oraz biały. Polecam je każdemu, bo to naprawdę dobry wybór. Chciałbym tu w ogóle z Wami zostać dłużej i napisać coś jeszcze, ale trzeba wstawać jutro na wykład, a jak nie pójdę spać, to nie zdążę. Do następnego wpisu!

piątek, 8 października 2021

Dlaczego stimowanie jest ważne dla osób z ASD?

     Stimy to powtarzalne czynności, np. machanie rękoma, gryzienie rzeczy, bujanie się na krześle, kiwanie się w przód i w tył, stukanie w stół, pstrykanie długopisem i wiele, wiele innych. Co kryje się za stimami i dlaczego osoby na spektrum autyzmu i z Zespołem Aspergera przejawiają takie różne małe dziwactwa, niezrozumiałe dla ogólnej populacji?

    Słowo "stim" pochodzi od angielskiego "self-stimulatory behavior" czyli zachowanie samostymulacyjne. Stimy pozwalajają osobom na spektrum doświadczyć kontrolowanych bodźców i dostarczyć tych, których im w danej chwili brakuje, także odstresowują owe osoby. Są to swoiste sposoby odreagowania emocji przez osoby w spektrum autyzmu.

Różne stim toye dla autystyków i nie tylko.

    Autystycy mogą stimować za pomocą swojego ciała, przedmiotów codziennego użytku, bądź też przeznaczonych specjalnie dla nich stim toyów. Są to różne małe gadżety, którymi można się stymulować poprzez dotyk, ściskanie ich, miętolenie ich w dłoniach, bądź po prostu patrzenie się w nie. Działa to bardzo kojąco na osoby na spektrum i uspokaja je.

    Osobiście również stimuję. Do moich stimów zaliczyć można bujanie się na krześle oraz gryzienie rzeczy (dawniej długopisów, teraz odpowiedniego kryształka dla osób z ASD). Kupiłem specjalny, miękki kryształek przeznaczony specjalnie do gryzienia, gdyż gryzienie długopisów bardzo niszczy zęby, a kryształek zrobiony jest z bezpiecznego silikonu z atestem "do kontaktu z jedzeniem", i można go gryźć. Miałem też kiedyś fidget spinnera i kostkę, ale obie gdzieś się zapodziały.

Takie coś fajnego posiadam.

    Stim toye można kupić w wielu miejscach, pod linkiem tutaj można dostać cały zestaw różnych zabawek mniejszych lub większych (ale brak jest mojej ulubionej z zestawu powyżej - klepsydry z pływającymi bąbelkami). Zamierzam w niedalekiej przyszłości zakupić zestaw z klepsydrą, wtedy na bloga trafi recenzja owego zestawu. Można też pod linkiem tutaj dostać kryształek do gryzienia, osobiście taki posiadam i zdążyłem się przez niego przegryźć przez ostatnie pół roku, więc pewnie będę musiał wymienić.

    Niektórzy autystycy udostępniają online całe poradniki jak zrobić sobie DIY stim toye jeżeli nie mamy budżetu, by zainwestować w te gotowe z Allegro. Pod linkiem tutaj jest jeden z takich poradników w formie tekstowej, a pod linkiem tutaj kolejny (oba w języku angielskim). Osobiście nienawidzę formy wideo gdyż ciężko mi się na niej skupić, ale jeśli ktoś lubi, to pod linkiem tutaj znajdzie poradnik wideo na zrobienie sobie własnych stim toyów (w języku angielskim).

Przykład stim toya własnej roboty.

    Jak więc widać, stimy są bardzo istotne dla osób z ASD, a stim toye łatwo dostępne, więc jeśli jesteś autystykiem (czy też masz Aspergera, zaburzenie na spektrum autyzmu) i potrzebujesz tego typu gadżetów, są one na wyciągnięcie ręki. Można je kupić, ale nie trzeba wydawać nawet grosza po to, by mieć jak opanować swoje emocje i uspokoić się dzięki kontrolowanym bodźcom. Stimujcie więc, i do następnego razu!

Dlaczego Aspie lubią koty?

     Jako Aspie, bardzo lubię koty. Koty są istotami bardzo podobnymi do nas, ludzkich Aspich. Kiedyś nawet powstała książka dla dzieci pod tytułem "Wszystkie koty mają Zespół Aspergera" przybliżająca dzieciom Zespół Aspergera za pomocą uroczych zdjęć kotków. Coś w tym musi być. Ja również bardzo lubię koty, bo w przeciwieństwie do psów, nie gryzą i bardziej dają się głaskać.

Uroczy kotek. Miau.

    Kotki są trochę autystyczne. Podobnie jak ludzie ze spektrum autyzmu, kociaki bardzo lubią samotność. Koty też bardzo lubią ciszę i spokój. Podobnie jak ludzie z Zespołem Aspergera, koty również bardzo nie lubią kontaktu wzrokowego. My, jako ludzie w spektrum, potrafimy się niesamowicie mocno przywiązać do kotów, ze względu na ich mocno autystyczne cechy.

Czyż one nie są słodkie?

    Kiedyś badacze z Uniwersytetu Missouri poczynili badanie o przywiązywaniu się ludzi w spektrum autyzmu do kotów. Badanie polegało na tym, że rodziny biorące udział w badaniu podzielono na dwie grupy. Jedna grupa dostała kota od razu i była badana przez 18 tygodni, a druga grupa 18 tygodni żyła bez kota, i była w tym okresie badana, potem dane było im zaadoptować kota, po czym badali ich przez następne 18 tygodni.

    Gdy kot znalazł się w domu dziecka z ASD, zwiększała się empatia dziecka, a zmniejszała się ilość agresji oraz nadpobudliwości. Do tego, między kotem i dzieckiem zachodziła bardzo szybko niesamowicie silna więź emocjonalna, i mimo obowiązków związanych z opieką nad kotem, nie malała. Wszystkie koty w badaniu były spokojne i ułożone. Wniosek nasuwa się jeden: koty to idealni kompani i "terapeuci" dla osób na spektrum autyzmu.

Czasami tyle wystarczy, by Aspie był szczęśliwy.

    Osobiście jestem w posiadaniu kota, i kocham go bardziej niż cokolwiek i kogokolwiek. To najlepszy przyjaciel, jakiego można mieć. Przy okazji kotki są bardzo miękkie i puszyste oraz przyjemne w dotyku, więc niesamowicie przyjemnie się je głaszcze. Czasami takie małe rzeczy uszczęśliwiają bardziej, niż cokolwiek. Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest, jak to kiedyś śpiewała Sylwia Grzeszczak. Ja również wracam do cieszenia się dniem, życiem i moim kotem. Jutro również trafi tutaj coś ciekawego do poczytania.

czwartek, 7 października 2021

Za co kocham grę To the Moon?

    Ach, To the Moon. Gra iście genialna w swojej prostocie, niepozorny tytuł z RPG Makera XP z naprawdę wzruszającą fabułą, dający uruchomić się na każdym komputerze, nawet takim z muzealnym już wręcz Windowsem XP. Mam jednak naprawdę mocny komputer, więc po co bawię się w granie w gry, które wyglądają co najmniej jak gdyby wywodziły się z epoki późnego SNESa?

Gra - bohater naszego dzisiejszego wpisu.

    Reprezentacja autyzmu, kochani. Oto powód dla którego zdecydowałem się zagrać w To the Moon. To the Moon zawiera dwie postacie będące w spektrum autyzmu, obie mają Zespół Aspergera. Jedna z nich to River Wyles, jedna z głównych postaci gry, a druga to Isabelle, postać epizodyczna występująca w krótkim fragmencie gry. Zaczniemy więc od Isabelle, gdyż krócej widzimy ją na ekranie, a co za tym idzie, zasługuje, by ją wyróżnić, tak, by nie została zapomniana.

    Isabelle z To the Moon to epizodyczna postać występująca w paru scenach. We wspomnieniach głównej postaci gry, Johnny'ego, pojawia się jedynie pod postacią szumu, gdyż Johnny pamięta ją bardzo słabo. Jest osobą miłą i empatyczną, okazując zrozumienie dla Johnny'ego przy radzeniu sobie z zaburzeniem River. Opowiada się jednak po stronie River, gdy ta odmawia leczenia na swoją chorobę terminalną w późnym stadium, a zamiast tego decyduje się zbudować dom na klifie blisko latarni. Isabelle ma Zespół Aspergera, który nauczyła się maskować (ukrywać przed ludźmi i udawać że jest neurotypowa).

    River z kolei też ma Aspergera. Dowiadujemy się tego w momencie jej diagnozy, gdzie nie jest podane to wprost (w remake na telefony i Switcha jest) - lekarz podaje jej i Johnny'emu książkę Tony'ego Attwooda, znanego psychologa piszącego książki o Zespole Aspergera. River nigdy nie nauczyła się maskować, gdyż zresztą nie musiała. Johnny najpierw polubił ją na spotkaniu jako dzieci w wesołym miasteczku, a następnie zakochał się w niej w szkole, właśnie przez jej nietypowość. River bardzo dosłownie rozumie język. Gdy Johnny zaprosił ją, by razem poszli na film, "razem" zinterpretowała jako przebywanie z nim na jednej sali kinowej, niekoniecznie obok siebie. Ma niesamowicie dobrą pamięć do treści książek - zapytana z historii, zaczęła monolog, który musiał zostać przerwany przez nauczyciela. Nie mogła wyrazić co czuje do Johnny'ego. Moment ich pierwszego spotkania próbowała przypomnieć Johnny'emu, robiąc króliki z origami w kolorze gwiazd i księżyca.

Jaki uroczy artwork, co?

    Obie reprezentacje autyzmu uważam za naprawdę dobrze zrealizowane, i sądzę, że światu gier wideo potrzeba więcej takich, gdyż niewiele jest postaci na spektrum autyzmu w grach wideo. Bardzo podobało mi się to, że River jest kobietą, gdyż temat kobiet na spektrum autyzmu jest bardzo rzadko poruszany. Na dodatek to chyba pierwszy przypadek gdzie się zakochałem w fikcyjnej postaci. Drugim będzie dziewczyna z anime Koe no Katachi. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia wkrótce!

Czym dla mnie jest spektrum autyzmu?

    Więc no, blog jest o spektrum autyzmu, bo mam zaburzenie na tym spektrum, tak zwany Zespół Aspergera. Trzeba by więc coś o tym powiedzieć. Ogólnie, spektrum autyzmu to bardzo ciekawa sprawa. Ogólnie rzecz polega na tym że mam nieco trudniej dogadać się z ludźmi neurotypowymi (czyli pewnie większością z czytających tego bloga). Jako że mam Zespół Aspergera, to ogólnie tragedii nie ma, gorzej by było gdybym potrzebował większego poziomu wsparcia.

Takie piękne logo mamy.

    Mam o tyle szczęście, że los obdarzył mnie normalną inteligencją i brakiem problemów z mową, które występują u "głębiej autystycznych" osób (jak ja nie lubię używać tego określenia - strasznie uwłacza godności tych osób). Mogę normalnie porozumiewać się z ludźmi werbalnie, mam jedynie problemy ze zrozumieniem używanej przez kogoś ironii oraz sarkazmu. Sam natomiast bardzo lubię ich używać i nie stanowi to problemu.

    Niezbyt lubię się za to z mową ciała, tzw. mową niewerbalną. Gdybyś spotkał mnie na ulicy, to powiedziałbyś, że się wyróżniam. Jest coś takiego, co nazywa się efektem "doliny niesamowitości" i przejawiają to zazwyczaj roboty humanoidalne. Chodzi o efekt niepokoju wywołany niedokładną mimiką robota. Jak popatrzyć się trochę na moją aspijską mimikę i gestykulację, też można odnieść takie wrażenie. Moje rysy twarzy rzadko kiedy odzwierciedlają to jak ja się czuję. Można powiedzieć, że mam takiego wiecznego "poker face'a". Gdyby chciało mi się grać w pokera, byłbym pewnie dobrym graczem, ale nie przepadam za kartami.

Prawie jak normalna Azjatka. Prawie.

    Mitem jest to zaś, że nie mam empatii. Pewna część empatii, tzw. empatia kognitywna, czyli umiejętność rozpoznawania czyichś uczuć, jest u mnie zwyczajnie wyuczona - domyślnie Aspie mają z tym niesamowicie duży problem. Nauczyłem się rozpoznawać ludzkie stany emocjonalne na podstawie oglądania różnych sytuacji społecznych, zwłaszcza w moim ulubionym medium czyli anime, gdzie emocje są przedstawione w sposób łatwy do odróżnienia. Mam zaś normalny poziom empatii afektywnej, potrafię współczuć ludziom gdy doznają oni krzywdy. Jestem do tego pacyfistą i nikomu nie chcę wyrządzić krzywdy.

    Mam troszeczkę zepsutą sensorykę. Niesamowicie przeszkadza mi, gdy wokół mnie jest głośno, to jest mój największy trigger sensoryczny. Do tego przeszkadzają mi niewygodne materiały w ubraniach oraz metki na ubraniach.

Mój najgorszy wróg.

    Co do moich zainteresowań wąskimi dziedzinami, będzie to informatyka (zwłaszcza programowanie), retro granie (zwłaszcza NES / Pegazus, oraz Game Boy), oraz różne zabawy z muzyką (granie na różnych instrumentach muzyki która obecnie wpadła mi w ucho, tworzenie różnych remiksów). Lubię też pisać teksty.

    Jak widzicie, jestem takim trochę książkowym przykładem osoby na spektrum autyzmu. Założyłem bloga po to, by o tym mówić, bo trzeba o tym mówić. Uważam, że świat należy do ludzi neuroróżnorodnych (na spektrum autyzmu) i w sumie nie tylko ja tak uważam, bo uważa tak też Temple Grandin. Chcę być jedną z osób w Polsce, które o tym mówią, i będę o tym mówić, chociaż będę mówić też o rzeczach związanych z moimi zainteresowaniami i częściowo również z moim życiem. Miłego dnia wszystkim, i do następnego wpisu.

Popularne posty